piątek, 10 stycznia 2014

Stung Treng

Kupiliśmy bilety do Kratie, na jeden autobus bez przesiadek, 8h drogi. Gosc w "biurze" twierdzil ze tylko oni maja taka opcje. Trochę w to nie wierzymy, ale kto wie.
Mamy coraz mniej czasu, wiec nie wiem dokładnie gdzie jechac. Moze udamy sie do Laosu i przekroczymy granice z Tajlandia na polnocy, wracając do Bangkoku na samolot. A moze spłyniemy Mekongiem do Phnom Penh, zobaczymy. 
Asfaltowa droga wiedzie cały czas wzdłuż pól uprawnych,, jest zupełnie płasko. Poza miastami nie ma nic, tylko te pola i co jakiś czas mala wioska z domami na palach.
Po 5h jazdy wszyscy przesiadaja sie do innego autobusu. Nasz ma byc moze za 1h, a moze za 2h, nie wiadomo. Po 30 min podjezdza Van i mówią zeby wsiadac bo jedzie do Kratie. Tyle właśnie zostało z naszego "only one bus myster". Do Kratie dojeżdzamy po 3h. Wysiadamy, patrzymy i wsiadamy, nie spodobało nam sie. Jedzimy dalej, do Stung Treng, do granicy z Laosem. Kierowca nie wie kto, gdzie ma wysiadac, on tylko jedzie z punku A do B i bierze tyle ludzi ile sie zmieści. 
Asfsltowa droga coraz częściej jest tylko ubitym piachem lub piachem z latami asfaltowymi. Pył jest wszędzie. Mówią ze dojedziemy za ok 2h czyli conajmniej 4h lub 5h. 
Na miejsce docieramy po 21. Ciemno, nic nie widać. Wszyscy sa wykonczeni. Tym co jadą do Laosu mówią,ze granica zamknięta i następny autobus jutro rano, ale maja hotel za darmo. Oczywiscie obiecali im w Siem Reap ze dojada do Laosu tego samego dnia. Nie miesci sie nam w gliwach jaj w taka bzdure mozna bylo uwierzyc. Miejscowy zawiadywacz przerzutami obiecuje hotel z ciepła woda, WIFi i TV za 6$. Idziemy zobaczyć. Okazuje sie ze gość o dwoch bocznych złotych zębach wie, ze cos sie nie zgadza i przyjechało za dużo ludzi niż miało i trzeba dopłaci, nie wie tylko kto. Jestesmy my i para z Belgi. Na pierwszy ogień idą oni, my trzymamy sie z boku i czekamy na rozwój sytuacji. 
- Give me dollars for driver
- what, no way!
- Give me dollars! Show me your tickets, what color, blue?
My udajemy, ze nie możemy znalezsc biletow, jest na nich zaznaczone Kratie. Belgowie wyciągają swoje. 
- Show me your ticket, what color, blue?
- Yes, blue! We bought it yesterday in Siem Reap.  BLUE TICKETS We  are not going to give you more dollars. Blue ticket, we have the same like them. 
-Listen to me! My friend. I need dollars for driver. Give me dollars 
- No! You listen to me, my friend. Look at me and listen!  Look at me! We've spent last 5h in the fucking Van. Your friend in Siem Reap told us that it will be only ONE BUS, big BUS, not Van.  We are very tired, hungry and want to take a hot shower. Listen to me. Now i'm talking, not you!  We know it's not your fault.We are finally here,we made it. It's great! But no more dollars!
Po tej przemowie T. gosc mowi tylko "OK OK, podaje nam rękę i znika. Moze zrobiliśmy zle oszukujac, ale oni cały czas dokonują drobnych oszustw. Tym razem bylismy zmęczeni swoją bezbronnością. Jakby powiedzieli prawdę to moglibyśmy sie do niej przygotować. 
Okazuje sie ze WiFi jest, TV jest, ale "hot water" nie ma. Najpierw młody chłopak próbuje naprawiać, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Pózniej przychodzi starszy gość, cos tam krzyczy, widać ze opieprza młodego. "No hot water". I znów przeprawa. T. i Janek przez 15 min nie odpuszczaja i wkoncu dostają po dolara bo tak chcieli. Jesli nie ma ciepłej wody to możemy zapłaci 5$ i kropka. Następnego dnia dowiemy sie ze   wszędzie tak jest. Ciepła woda jest w pokojach od 8$ w górę. Za 6$ tylko zimna. I to też wiedzieli z góry. Może problem jest w tym że dla nas różnica pomiędzy 6$ a 8$ jest niewielka, że jestesmy przyzwyczajeni do nagradzania siebie, bardzo ciężka droga - ciepły prysznic, szczególnie jak ma sie całego siebie pokrytego pyłem i piaskiem, z okien i podwizia Vana wszystko na nas lecialo. Oni są przyzwyczajeni do cieższego życia, bardziej ostrego, ciepła woda do luksus. Tak sie zastanawiam jeszcze z autobusem, może w Siem Reap jest ktoś  kto oferuje dojazd jednym autobusem i dlatego reszta, ktora nie może tego zapewnić kłamie, żeby sprzedac bilet i zarobić. Ewidentnie przewieziono nas z hotelu autobusem do autobusu miejskiego a potem przerzucono do prywatnego mini vana jakiejś rodziny ze Strung Treng. To wszystko było dobrze zaplanowane. Dworzec w Siem Reap jest oddalony od miasta o 3 km, dlatego nie można tak łatwo samemu zorganizować sobie tego przerzutu. Poza tym dworzec to jakby przystanek, często nie ma siedziby, tylko plandeka z naklejonymi autobusami i rozkładem, można tego niezauważyc na początku. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.