czwartek, 19 grudnia 2013

Filipiny


Wylądowaliśmy na lotnisku w Cebu , na wyspie Cebu. Spokojnie przeszliśmy kontrole. Lotnisko bardzo skromne,  jak stary dworzec PKS. Dwie toalety w tym jedna popsuta, stare przedziwne samochody, małe samolociki. Gorąco. 
W bankomatach nie ma pieniędzy. Musimy w mieście wybrać, bo potem nie ma bankomatów. Poznajemy  francuzów z którymi chcemy jechać wspólną taksówką na dworzec autobusowy. Wsród nich jest jeden taki samozwanczy przewodnik, który o wszystko sie dowiaduje, chodzi, sprawdza. Bardzo fajny. Chcieliśmy jechać białymi taksowkami, które są tańsze i jeżdżą na taksometr. 
Przed taksowkami jest spora kolejka i policja nimi zarządza. Policjantów jest bardzo dużo. Większość ma przewieszony przez ramię karabin maszynowy. 
Wyglądają jakby faktycznie wiedzieli do czego on służy, ale czasem jest to strzelba. 
Miasto oglądamy z okna taksówki. Ulice, samochody, motocykle, motoriksze, budynki, sklepy, ludzie. Niby jak wszędzie, ale jednak inaczej. Wszędzie widać biedę. Nie jest ona jakaś bardzo straszna i przerażająca, ale jest odczuwalna gdzie sie nie spojrzy. Mamy otwarte szeroko oczy. 




Na dworcu wsiadamy w miejscowy żółty autobus do Moalboal.  



Przed nami przedmieścia i  ok 4h drogi....





 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.